piątek, 19 lutego 2016

Rozdział I

Panteon celtycki nie miał określonych zasad. To nie bogowie wybierali Moc, lecz ona wybierała ich. Zmienna niczym ludzka kobieta co chwila porzucała jednego właściciela, wybierając drugiego. Nikt nie wiedział, jaką moc posiada, przez co w całym panteonie panował chaos.
Wtedy wystąpił Dagda, bóg wielki i miłosierny, który swą przemową przekonał Moc do zaprzestania swych dziwnych wędrówek. Nieśmiertelni otrzymali swe moce na stałe, a wraz z nimi umiejętności, aby prawidłowo je wykorzystywać. Zaznajomili się z nimi i zaczęli tworzyć.
Belenus, bóstwo światła, wraz z Dagdą stworzyli druidów. Był to lud pobożny i wierny swym bogom, który zamieszkał w ludzkim świecie, sławiąc imię swych patronów. Lugh stworzył pałace i zamki, w których odkąd zamieszkali nieśmiertelni. Powstały morza, rzeki, góry, lasy. Powstał nowy świat, bliźniaczo podobny do ludzkiego. Bogowie zgodnie tchnęli w niego życie, zapominając o wszystkim, co ich dzieli.
Był to jednak panteon próżny, a jego członkowie niezależni. Na tronie w pięknym zamku Mag Mell osadzili Dagdę, jako tego, który uwolnił ich od chaosu. Nie było to najpotężniejsze bóstwo, lecz to on pojawił się pierwszy we wszechświecie. Nikogo szczególnie nie obchodziło, kto zasiada na tronie. Wszystko robili po swojemu, ignorując rozkazy, które nie przypadły im do gustu. Jednak większość bóstw żyła spokojnie, nie wadząc nikomu, w przyjaźni z Dagdą.
Panteon charakteryzował się niezależnością, wolnością i pewną beztroskością. Nie kontaktował się z sobie podobnymi z innych wymiarów i światów, obojętny na ich spory, żył w pokoju. Nic więc dziwnego, że szybko znaleźli wyznawców. Ludzi chcących żyć chwilą, tak jak ich bogowie, ich wiarę dodatkowo podsycali druidzi. Tutaj właśnie napotykamy znaczną różnicę, która poróżniła Celtów z bogami innych wyznań. Moc innych bóstw zależała od liczby wyznawców. Zapomniany bóg ginął, inni tracili tylko moc, znikając z boskiej sceny. Celtowie nie potrzebowali wiernych. Moc u nich była żywą energią, nie potrzebowała podsycania wiarą ludzi. Wybrała swoich właścicieli lata temu i teraz była im wierna. Paradoksalnie ten fakt, ta niezwykła siła, przyciągała coraz więcej ludzi.
Przynajmniej tak mówią nasze księgi. Jestem stosunkowo młody, nie widziałem procesu kształtowania się naszego świata. Jednak bez wahania mogę stwierdzić, że był to najlepszy okres w dziejach naszego panteonu. Dagda też tak twierdził. Wszyscy żyli spokojnie, wciąż ciesząc się mocą, jaką posiedli, rzeczami, które stworzyli. Nasz król przestał być czujny, pozostali tak samo. Nie zauważyliśmy tego, byliśmy niewyobrażalnie głupi. Teraz myślę, że gdybyśmy spostrzegli znaki, gdybyśmy go zabili, zanim jego moc stała się zbyt wielka… Może dalej żylibyśmy w spokoju?
Zignorowaliśmy to, że zawsze istnieją przeciwieństwa. Skoro Belenus i Dagda stworzyli życie, musiał istnieć wśród nas ktoś, komu towarzyszyła śmierć. Może z początku nie był tego świadomy, lecz ta moc zalęgła się w nim i psuła od środka. Lugh potrafił tworzyć - ktoś musiał niszczyć. Gdybyśmy tylko zauważyli… Jakby wyglądał teraz świat? Byłby lepszy, a może gorszy?
Sześćdziesiąt siedem lat żyliśmy w pokoju…


***

67 rok boskiej ery,
Mag Mell,
Panteon celtycki

Dagda z niedowierzaniem wpatrywał się w stojącego przed jego tronem boga. Wciąż miał problemy z uwierzeniem, że to prawda. Że ktoś ich zdradził, wyrzekł się. Przecież do tego czasu byli jedną, wielką rodziną. Oczywiście, kłótnie się zdarzały, ale szybko kończyły się uściskiem dłoni zwaśnionych stron. Wszyscy byli radośni, kochali życie. Moc nie płatała już figli, zaczęli nawet otwierać się nieco na inne panteony. Nie spodziewał się tego.
– Wymawiam ci posłuszeństwo – powtórzył Arawn, z uporem wpatrując się w Króla. Bóg ciemności stał wyprostowany, dzierżąc w dłoni Berło Śmierci. Pewny siebie, spoglądający na świat czarnymi oczami, w których śmiertelnicy próżno szukali litości. Okrywał go cień, który wyciągał zachłannie swe macki w stronę Dagdy.
Patron druidów ściskał w dłoni swoją maczugę, rude włosy unosiły się na lekkim wietrze. Starał się, przez te wszystkie lata się starał. Nie był tak głupi, jak myśleli inni bogowie. Od samego początku wiedział, że zło czyha w ukryciu. Jako najstarszy z panteonu czuł się za resztę odpowiedzialny. Przez dekady przypatrywał się swojej rodzinie, szukając jakichkolwiek przejawów zepsucia, zejścia na złą stronę. Otoczył wszystkich troskliwą opieką, ziemie i dobra materialne rozdzielił po równo, aby nikt nie czuł zazdrości. Pomagał rozwiązywać spory, nawet dał wszystkim bogom żyć na własną rękę, nie egzekwując swoich rozkazów. Najwyraźniej nie pomogło. Zło po cichu wyniszczało jednego z jego braci, a on siedział bezczynnie, nieświadomy zagrożenia.
Był tylko bóstwem rolnictwa i obfitości, nie umiał wyczuwać zła. Gdyby nie odesłał Belenusa i Lugha, aby władali ziemią na dalekim wschodzie ich krainy, gdyby organizował częściej spotkania całego panteonu… Bóstwa światła i dobra z pewnością wyczułyby ciemność, która kryła się już od jakiegoś czasu w Arawnie. Mogliby go razem zabić. Teraz byli rozrzuceni po całym Tir na Og, a bóg ciemności stał przed jego tronem.
Uważaj na Arawna, królu.
Nawet Diancecht coś przeczuwał. A on, jak zwykły głupiec, zignorował ostrzeżenie boga medycyny. Dlaczego? Bo Diancecht był młody i wiele nie znaczył.
Dlaczego zgodził się na koronację? No tak, był również żądny władzy. Jak każdy inny z jego panteonu. Teraz szczęście się od niego odwróciło. Tak łatwo byłoby odmówić. Wtedy to Belenus stałby na jego miejscu i to jemu groziłoby niebezpieczeństwo. Wszystko przez to, że chciał przy okazji wszystkich ochronić…
– Zastanów się, co poczniesz? Gdy mnie zabijesz, nie będzie miejsca w Tir na Og, gdzie mógłbyś się ukryć. W świecie śmiertelników też cię znajdą, a inny panteon cię nie przyjmie. Może inni bogowie mnie nie kochają, ale są mściwi. Zamach na mianowanego przez nich króla, to jak zamach na ich wolność. Nie wybaczą. Jesteś jeden, a ich kilkunastu…
– Kto powiedział, że jest sam? – Wysoki głos rozległ się zza pleców Dagdy. Bóg zamachnął się swoją maczugą, ale nie trafił. Jedynie kilka czarnych piór opadło na podłogę. Morrigan pojawiła się obok Arawna, a za nią zmaterializował się Balor. Bogini wojny i bóg śmierci. Tylko ich do kompletu brakowało. Tym bardziej, że od dziesięciu lat powinni nie żyć. Razem z Belenusem i Lughiem wbili im nóż w plecy, gdy ci spokojnie odpoczywali w swych domostwach. Bóg światła wyczuł uprzednio w nich coś dziwnego, więc postanowili ich zgładzić. Zapobiegawczo. Do tego czasu myślał, że było to bezpodstawne morderstwo, ale teraz…
– Gdy nie patrzyłeś, stworzyliśmy równoległy świat. Zaświaty, Podziemia, jak wolisz. Nie dziwiło cię, że znikają dusze?
Belenus miał rację, ta dwójka oddała się mrokowi, a na dodatek powróciła z martwych i zawiązała triumwirat z Arawnem. Pewnie szukali zemsty, a on był sam… Nie, chwila, w zamku znajdowała się jeszcze Aine i jego żona, Breg. Jeśli uda im się zawiadomić Belenusa, ten może zdąży przybyć…
– Tego szukasz? – spytała słodko Morrigan, jej czarne skrzydła zatrzepotały. Balor i Arawn z wyraźną przyjemnością wpatrywali się w Dagdę, przyprawiając go o ciarki. Nawet w czerwonym oku Królowej Duchów mógł dostrzec radość. Cichy odgłos upuszczanego przedmiotu odwrócił jego uwagę od czarnej opaski na oku bogini, która skrywała pusty oczodół. Spojrzał na podłogę i omal nie zwrócił kolacji.
Głowa Breg, jego ukochanej żony, leżała na kamiennej posadzce, wpatrując się w niego pustymi oczami. Twarz ozdabiały cięcia nożem, na ostach zastygł wyraz cierpienia. Umierała długo.
– Znaleźliśmy ją w komnacie obok. Spała, więc pomyślałem, że to wspaniała okazja. Ostrze wbite w plecy podczas snu. Wracają wspomnienia, prawda, Królu?
Cichy głos Balora, przerwał upiorną ciszę panującą w sali. Trupie oczy z nieskrywaną fascynacją wpatrywały się w uciętą głowę, długie, szare włosy były pełny pyłu i brudu.
– Chcieliśmy ci z Morrigan w ten sposób podziękować – kontynuował. – Gdybyście nie próbowali nas zabić, nigdy nie odkrylibyśmy naszych mocy. Mor byłaby tylko boginią magii, a ja nic niepotrafiącym członkiem panteonu. Nie miałem pojęcia, że kryje się we mnie taka siła! Dziękuję.
Złożył prześmiewczy ukłon. Dagda zawył i rzucił się w jego kierunku. Nabijana ćwiekami maczuga, która pozbawiła życia wiele istnień, śmignęła w powietrzu. Zanim zdążyła dotrzeć do celu, strawił ją czarny ogień. Bóg obfitości zachwiał się, gdy ciężar w ręce zniknął. Na pomoc pospieszył cień Arawna. Ciemne macki oplotły rudowłosego boga i rzuciły go na tron. Złoty mebel roztrzaskał się pod wpływem nagłego ciężaru, kawał drewna odłamał się i przebił brzuch Króla.
Dagda jęknął, a z jego ust wypłynęło kilka kropel krwi. Bogowie nie byli słabi. Ich organizmy regenerowały się szybciej niż ludzkie, dla człowieka byli nieśmiertelni. Dopóki nie zaatakował ich inny bóg. Podobnie jak u ludzi. Człowiek mógł z łatwością zabić drugiego, zwierzę nie miało praktycznie szans.
Arawn podszedł do niego, wyciągając czarny miecz z pochwy. Ostrze oplecione cieniem, który pochłaniał światło, ostre i idealne do pozbawiania życia.
– Umarł król. – Głęboki głos dźwięczał w głowie Króla, złota krew powoli opuszczała jego ciało, pozbawiając świadomości. – Niech żyje król.
– Ojcze! – Drzwi sali otworzyły się, wpuszczając do środka młodą kobietę. Jego Aine, mała, słodka córeczka, kochana bogini miłości. Dlaczego nie potrafiła uciekać, zostawić rodziny? Tak bardzo zależało jej na śmierci?
Bóg ciemności spojrzał na nią ciekawie, odkładając na chwilę egzekucję wroga. Bogini była piękna, z brązowymi, falującymi włosami i łagodnymi, orzechowymi oczami. Balor także spojrzał na nią z zainteresowaniem. Chichot Morrigan rozbrzmiał niczym grzmot. Aine zamarła kilka kroków od drzwi.
– Przyszła córeczka ratować tatusia. To takie kochane! Czy to jest miłość? Powiedz, Aine, w końcu jesteś ekspertką.
– Powinnaś nie żyć, Morrigan. – Cichy głos dziewczyny lekko drżał, co chwilę rzucała zdenerwowane spojrzenie w stronę rannego ojca.
– A ciebie nie powinno tu być – mruknął Dagda, chwytając w dłonie zakrwawione drewno. Jego moce nie były przydatne do walki, tylko w czasie pokoju. Potrafił dobierać sobie potężnych sojuszników, tylko tyle. Zacisnął oczy, wyrywając odłamek z ciała. Krew zaczęła obficie wypływać z rany. Niedługo straci przytomność. Musi tylko rzucić się w bok. Za tronem leżał naszyjnik. Wystarczy, że go dotknie, a wezwie Belenusa. Może to uratuje jego córkę.
– Daremna próba. – Balor podniósł rękę i naszyjnik przeleciał na drugi koniec sali.
– Co tu się dzieje? – Zdziwiony głos sprawił, że członkowie triumwiratu przez chwilę przestali zwracać uwagę na Dagdę i jego córkę.
W progu stał Finan, zdumiony przyglądając się postaciom w czerni. Morrigan i Balora nigdy nie widział, Arawna spotka tylko kilka razy. Aine trzy lata temu zakochała się w ziemskim chłopcu i sprowadziła go, aby mieszkał z bogami. Nikt się nim nie interesował, nikt nie miał zastrzeżeń. Był zakochany w bogini na zabój. Nieświadomie postąpił krok w przód, zaraz jednak powstrzymał go zdrowy rozsądek.
– Aine, chodź – powiedział powoli, nie spuszczając wzroku z trójki bogów. Uśmiech na twarzy Morrigan coraz bardziej się powiększał, widział satysfakcję w oczach boga ciemności. O tak, Arawn z pewnością nie pałał do niego miłością. Nienawidził ludzi.
Bogini drgnęła, słysząc proszący głos ukochanego. Chciała podbiec do ojca, ale nawet on niemo prosił, aby stąd uciekała. Cofnęła się o krok, wyciągając rękę do Finana. Chłopak chwycił ją, ciągnąc w stronę drzwi. Nim przeszedł dwa metry, zatrzasnęły się z hukiem.
– Już nas opuszczacie? – Głos bogini magii, słodki jak miód, raził w uszy. Z szyderczym uśmiechem na ustach pojawiła się nagle pomiędzy parą, chwytając Aine za ramię i odciągając na bok. Dagda widząc to, próbował wstać przy akompaniamencie jęków i przekleństw. W odpowiedzi dostał tylko szyderczy uśmiech od Arawna.
– Bierz naszyjnik! – wrzasnął do człowieka. Chłopak rzucił się w bok, wyrzucając sobie głupotę. Nie powinien tu wchodzić. Trzeba było zostawić Aine i wezwać kogoś do pomocy.
– Zabawcie się, chłopcy! – zaśmiała się Morrigan, popychając Aine w objęcia pozostałych bóstw. Dagda mógł ich tylko zwyzywać.
Królowa Duchów odwróciła się, jej sokoli wzrok od razu odnalazł sylwetkę młodzieńca, pochylającą się nad medalionem. Machnęła ręką, posyłając go w najbardziej oddalony koniec sali. Niech słyszy krzyki i błagania ukochanej, ale jeśli będzie ją widział, to Morrigan nie będzie miała zabawy, całą jego uwagę pochłonie dziewczyna. Przeszła obok medalionu, rzucając na niego spojrzenie z ukosa. Nie zdążył go dotknąć, dobrze. Nie miała ochoty na towarzystwo Benelusa.
Finan właśnie podnosił się z ziemi, z syknięciem nastawiając skręcony nadgarstek, pokasłując lekko. Kilka żeber miał złamanych, noga była wygięta pod dziwnym kątem. Może rzuciła nim odrobinę za mocno? Krzyki Aine były dla niej najpiękniejszą muzyką, sprawi, że para ukochanych zaśpiewa w duecie.

***

To był piękny koncert, przynajmniej w mniemaniu Morrigan. Dopóki jeden z instrumentów nie ucichł. Zdegustowana bogini spojrzała na sponiewierane ciało. Wyglądało bardzo malowniczo pośród czerwonej krwi i bieli wystających spod skóry kości. Zawsze uważała, że posoka płynąca w ciałach śmiertelnych ma piękną barwę.
Chwilę później zamilkła Aine. Bogini całe we łzach, odarta z ubrania i posiniaczona, leżała na kamiennej posadzce, łapiąc oddech. Arawn i Balor patrzyli na nią obojętnie. Krwawa Pani wysłała impuls, aby ocucić Dagdę, który zemdlał z powodu upływu krwi.
– Pobudka, Królu – szepnęła, lekko tamując krwotok. W tym tempie bóg się wykrwawi, zanim zabiją córkę na jego oczach. Idealna zemsta za wbicie noża w plecy.
– Pośpiesz się, Mor. Zajmuje nam to zbyt wiele czasu, jeszcze ktoś się zorientuje – warknął Awarn, podnosząc Aine za włosy do góry. Łzy bogini skapywały na podłogę, ciągle powtarzała imię ukochanego śmiertelnika.
Dagda ocknął się i zaraz został uniesiony do pozycji pionowej przez czary Królowej Duchów. Spojrzał w zapłakaną twarz córki, a potem na ciało Finana. Wszystko było jego winą. Jeśli to przeżyje, to przysięga, że się zmieni. Będzie dbał tylko i wyłącznie o dobro innych, nie będzie pragnął władzy. Przynosi ona samo nieszczęście.
Nawet nie krzyknął, gdy na szyi córki pojawiła się złota linia, a z poderżniętego gardła wypłynęły strugi krwi. Ciało osuwało się bezwładnie na posadzkę, a on patrzył na to jak w transie, nie mając siły nawet się wyrywać. Osłupiały przeniósł wzrok na Arawna, który czyścił swój miecz.
Triumwirat tych bogów zagrażał ich światu, może nawet temu należącemu do ludzi. Dagdzie pozostawała nadzieja, że gdy przyjdzie kolej na Belenusa lub Lugha, to się obronią i zabiją bogów mroku.
– Myślałeś, że uda ci się przeżyć? – Balor najwyraźniej postanowił nacieszyć się chwilą, gdy góruje nad władcą. – Umiałbyś w ogóle żyć po tym, co zrobiliśmy twojej żonie i córce? Wątpię. Powinieneś nam dziękować, że skracamy ci męki. Chciałeś wezwać pomoc za pomocą jakiejś błyskotki? Myślisz, że jestem…
– O tę błyskotkę chodzi? – Zaciekawiony głos przerwał wypowiedź boga śmierci. Wszyscy równocześnie spojrzeli na środek pomieszczenia i zamarli. Jeszcze minutę temu nie było tam nikogo.
Młody mężczyzna spojrzał na nich spokojnie złotymi oczami, obracając w ręku medalion. Arawn warknął cicho, odsuwając ostrze miecza od szyi Dagdy i kierując w stronę nowego przeciwnika. Postąpił krok do przodu, wyprzedzając towarzyszy. Już miał się rzucić na wroga, gdy powstrzymała go ręka Morrigan.
Bogini przyjrzała się uważnie nieznajomemu. Złote oczy, złote włosy, tradycyjny strój bogów celtyckich. Znała go, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Zamknęła oczy, a pod powiekami pojawił się obraz młodego chłopca, którego widziała na balu piętnaście lat temu. Uśmiechnęła się z triumfem.
– Miło cię znów widzieć, Diancechcie. Wyrosłeś na pięknego mężczyznę.
– Chyba tylko ty czerpiesz przyjemność z tego spotkania. Spójrz, Arawn zaraz wybuchnie i się na mnie rzuci – odpowiedział bóg z szerokim uśmiechem. Złote oczy przez chwilę wpatrywały się w Dagdę, oceniając, ile czasu mu jeszcze zostało. Morrigan uśmiechnęła się szeroko. Tak, takie rozmowy lubiła.
– Och, zapewniam, że będzie grzecznym chłopcem. Zdradź mi, piękny, jaką to mocą władasz? Gdy się widzieliśmy, nie odkryłeś jeszcze swego daru.
– Nie jestem głupcem, aby na starcie zdradzać moje umiejętności. Jednak przyrzekam, że nie jest to coś, czego powinnaś się obawiać.
Morrigan już otwierała usta, aby odpowiedzieć, ale przerwał jej Balor, chwytając ją za ramię.
– Medalion – mruknął jej do ucha. Naszyjnik lekko świecił. Belenus został wezwany kilka minut temu i zaraz się tu teleportuje. Królowa Duchów zasyczała ze złości.
– Nie ładnie, piękny. Zagadywać nas, czekając na posiłki. Nie masz ani grama honoru.
– Podobnie jak ty i każdy z naszej szacownej rodzinki. Po co komu honor, skoro może kosztować życie?
– Twoje życie dobiegło właśnie końca, Diancechcie. Zaopiekuję się tobą troskliwie w moich Zaświatach.
Obok jej głowy uformował się pocisk z czarnych płomieni. Bez wahania posłała go w kierunku boga. Spodziewała się, że ten spróbuje chociaż uniknąć śmierci, ale on po prostu stał, ściskając w dłoni medalion i uśmiechając się ironicznie.
Pocisk przeszył jego klatkę piersiową na wylot. Diancecht stał tylko i z zaciekawianiem wpatrywał się w dziurę. Krwi jednak nie było widać. Minutę później, ku zaskoczeniu bóstw mroku, rana zaczęła się zasklepiać. Bóg wybuchł głośnym śmiechem.
– Przepraszam, czyżbym sprawił ci zawód? Możesz spróbować jeszcze raz. Pamiętaj, do trzech razy sztuka.
– Leczenie? Faktycznie, tego jeszcze nie było w naszym panteonie – mruknęła do siebie, wpatrując się w przeciwnika. Nie miał mocy, która mogłaby komukolwiek zagrozić, lecz nikt nie był w stanie go zabić. Chociaż…
– Czy jeśli odetnę ci głowę, to się zregenerujesz?- spytał słodko Arawn, zataczając koła swym mieczem. Z wyrazu twarzy Balora nic nie można było odczytać.
– Nie wiem, nie zastanawiałem się. Ale możemy spróbo… Cóż, albo innym razem – dokończył, uchylając się w bok. Dziesięć włóczni i mieczy przecięło powietrze i wbiło się w ciała członków triumwiratu. Balor zawył, wyciągając ostrze, które utkwiło mu w oku. Nikt nie był w stanie ich zabić. W pewnym sensie już nie żyli, ale oka nie odzyska. Morrigan wyciągnęła włócznię z ramienia z nienawiścią wpatrując się w nowoprzybyłych.
Lugh stał najbliżej, nad nim w powietrzu wisiała przeróżna broń, gotowa do ponownego ataku. Był patronem rzemiosła, mógł stworzyć nowe ostrza w ułamku sekundy i posiadał nad nimi pełną kontrolę. Pomarańczowe oczy, niczym gorące żelazo, lśniły, krótkie blond włosy unosiły się pod wpływem promieniującej od niego mocy. Był wściekły i pragnął zemsty.
Podobnie jak świetlisty Belenus o oczach niczym niebo, stojący tuż za nim. Blask, jaki od niego bił, raził w oczy. Za nimi można było jeszcze dostrzec sylwetki paru innych bogów.
– Wycofujemy się – mruknął Arawn, tym razem nikt się nie sprzeciwił. Rozpłynęli się w cieniu, który otaczał boga ciemności.
Diancecht podbiegł do Dagdy, który osunął się na ziemię. Bóg obfitości spojrzał na niego błagalnie, a potem na ciało swojej córki. Młodszy tylko pokręcił głową, przykładając ręce do rany na brzuchu. Jego oczy rozbłysły, gdy przesyłał energię do ciała rannego. Swój dar odkrył stosunkowo niedawno, a leczenie tak poważnych ran zawsze pozbawiało go przytomności. Musiał wyleczyć Króla, zanim straci kontakt ze światem.
– Dziękuję. Wiem, że to nic nie znaczy, nie jesteś już małym dzieckiem, ale byłeś dzielny – szepnął cicho rudowłosy, zaciskając dłoń na ramieniu Lekarza Bogów.

– Dzielny? – Diancecht uśmiechnął się smutno, czując, że odpływa. ­– Nawet nie wiesz, jak się bałem…

***

Potem wszystko zaczęło się komplikować. Nasz świat, z pozoru piękny i radosny, przybrał barwy szarości, zsyłając na nas nieszczęścia. Zawiązany przez Arawna, Morrigan i Balora triumwirat zaczął się nam wdawać we znaki. Porywali dusze zmarłych, zabijali pomniejszych bogów i niszczyli naturę. Także pomiędzy trzema władcami pojawiły się nieporozumienia. Skończył się dla nas czas pokoju, a zaczęło się życie przepełnione wątpliwościami i podejrzeniami. Przestaliśmy sobie ufać. Zaczęliśmy między sobą walczyć, każdy chciał coś ugrać dla siebie.

Zaczął się u nas wiek wojny i szarości. Ale czy powinniśmy narzekać? Przecież w innych panteonach konflikty trwały już od stuleci…

******************************************

To nie jest do końca to, co chciałam napisać, ale trudno. Trzeba najpierw powprowadzać bohaterów, a na akcję, którą mam przemyślaną, przyjdzie czas później. Na razie to musi wystarczyć. I chyba zaczynam dobrym, starym zwyczajem, że pierwsze rozdziały do dobrych nie należą. Ale poprawię się.
Proszę o komentarze, poprawę błędów i szczere opinie. I jeśli chcecie być informowani o rozdziałach, to napiszcie.
Pozdrawiam, 
Mentrix



24 komentarze:

  1. Hej, hej!
    O ja cię... Oszzz tyyyy.... No nie mogę! To jest po prostu wspaniałe! Czemu mówisz, że rozdział nie jest dobry? Jak mi się tak podoba!
    Powiem ci, że od razu polubiłam charakter Diancechta :) Tak fajnie odpyskował Morrigan. Jest fajny :)
    Miałam nadzieję, że jednak córka Dagdy przeżyje :( To smutne... I to że zmarła mu żona :( To nie fair! Dlaczego to zrobiłaś?!
    Ale kurczaczki, fajne to masz! No czytałam z zapartym tchem, nie mogłam się oderwać! A ty mi mówisz, że to nie jest dobre... Pfffff!
    Czekam na następne! Dodawaj szybko, bo inaczej umrę...
    Informowani o rozdziałach? No proszę cię , ja i tam wchodzę na twoje blogi z pięć razh dziennie... A co jeśli coś dodała, a mi się na bloggerze nie pokazało? A co jesli czegoś zapomniałam przeczytać? Mam już taki odruch, że wpisuję literkę a i od razu mi wyskakuje twój blog :) No i ,,bo" bo same ,,b" nie wystarczy, bo na bloggera wchodzę częściej.
    Dagda, bóg obfitości... To mnie rozwala. Zawsze kojarzyłam bóstwa obfitości z kobietami... Grrrrr...
    Czekam na następny i jestem z ciebie dumna, bo dodałaś dwa rozdziały w tak krótkim czasie!
    Pozdrowionka,
    Bianka, która z niecierpliwością czeka na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córka Dagdy była tylko wprowadzoną na chwilę postacią. Taką, którą wprowadzasz, aby jeszcze w tym rozdziale ją uśmiercić. Będzie jeszcze kilka takich postaci.
      Też się zdziwiłam, jak szukałam bogów celtyckich. Kilka razy sprawdzałam, czy przepadkiem źle nie przeczytałam. Ale chyba był jeszcze jakiś bóg babiloński, co zajmował się płodnością, a był facetem. Nie jestem pewna.
      Postaram się jak najszybciej, ale zwiadowcy mają pierwszeństwo.

      Usuń
  2. Cześć, zostawiłaś u mnie komentarz w spamie. Chciałem odpowiedzieć, że wcześniej lub później, z pewnością zajrzę, ale nie zamierzam oszukiwać, że w pierwszej kolejności nadrabiam blogi swoich czytelników. Oczywiście nie zmuszam nikogo do czytania moich opowiadań, ale czadami wart zerknąć na to co twój czytelnik ma tobie do zaoferowania, poświęcić mu też swój czas, bo kto wie, być może coś przypadnie ci do gustu, a nawet jeśli nie, to warto pozostawić swoją opinie nawet o fragmencie, który się przeczytało. Przynajmniej ja mam takie podejście.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, miałam się zabierać za twój prolog. Napiszę ci wszystko na twoim blogu. I jak najbardziej rozumiem ;D Ale jak będziesz się nudził, to zapraszam.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Uprzedzam, że komentarz będzie niezwykle krótki, gdyż spieszę się do pracy, ale jednocześnie nie chcę tego zostawiać na później.
      Podobał mi się początek, było to ładne wprowadzenie w twoją opowieść, własną mitologię, itd. Imiona bohaterów jednak uważam za odrobinę za trudne, zwłaszcza, że było ich wielu, trochę też za wielu jak na jeden raz. Przez co zaczęli mi się mieszać i gdzieś w połowię przyznaję, że zacząłem się gubić.
      Było także zdanie o tym, że człowiek drugiego człowieka zabije z łatwością, ale zwierze nie ma szans. Tu wypadałoby sprecyzować o jakie zwierze chodzi, bo przecież są na świecie zwierzęta, z którymi to człowiek nie ma szans, gdy np nie ma broni, a czasami nawet i z nią w rękach jest zupełnie bez szans. Takimi zwierzętami są choćby niedźwiedzie, wilki, lwy, tygrysy. Może warto byłoby więc sprecyzować?
      Rozumiem, że to co działo się przy końcu, to coś co zapoczątkowało ten cały boski konflikt, tak? Nic dziwnego, jak w państwie nie ma kogoś kto trzyma ciężką rękę na pulsie, to jest niemal jak w tym przysłowiu, że gdy kota nie ma, to myszy harcują. Dobrego władce nie cechuje tylko zrozumienie potrzeb poddanych, wczucie się w ich sytuacje i kombinowanie jakby tym poddanym udogodnić życie. Władza to też zasady, egzekwowanie prawa i dyscyplina.

      Pozdrawiam i przy okazji informuję, że odpowiedziałem na twój komentarz u siebie. Blog, na który weszłaś nie jest jedynym jaki piszę.

      dariusz-tychon.blogspot.com

      Usuń
    3. Wiem, że imion jest wiele i można się pogubić. Problem polega na tym, że są to bogowie, a te imiona zostały zaczerpnięte z mitologii, więc nie mam możliwości, aby ich uprościć. Z czasem zostanie tylko perę bóstw, które należy dokładniej znać, reszta będzie się po prostu przewijać przez opowiadanie.
      Tak, chyba warto byłoby sprecyzować. Albo może po prostu usunąć te zwierzęta? Zaraz zobaczę.

      Przejrzałam twoje blogi, lecz są dwa ale:
      1. Nie jestem w stanie czytać historii z polskimi imionami, nie wiem dlaczego. Mam tak od zawsze.
      2. Wydaje mi się, że inne historie są dla ,,odrobinę" starszych osób niż ja. Wiesz, seks i inne brutalne sceny. A ja dopiero w pierwszej liceum... Nie czytuję takich rzeczy.

      Usuń
    4. Co do pierwszego powodu, to możesz ki wyjaśnić na czym polega ta niechęć do polskich imion. Nie oceniam, po prostu pytam, bo kilkakrotnie się już z tym spotkałem i żadna z takich osób co nie czyta polskich historii nie potrafiła podać argumentu dlaczego tak czyni. Ja osobiście nie rozumiem czym różni się polski Jakub, od angielskiego Jacoba, czy hiszpańskiego Diego. Przecież to jaki będzie bohater zależy od autora, a czy obsadzi g w Gdańsku czy w Londynie czy w Madrycie, to chyba nie ma większego znaczenia dla samej fabuły, bo to tylko miejsce akcji.
      Co zaś tyczy się drugiego argumentu, to przecież u ciebie też dzieją się brutaln

      Usuń
    5. też dzieją się brutalne sceny. Tu lecą głowy xD . Aczkolwiek rozumiem niechęć do erotyki, ale chyba nie umiałbym stworzyć opowiadania bez romansu czy choćby seksu w tle.
      Pozdrawiam i jak możesz to mi odpowiedz odnośnie tych polskich imion, bo naprawdę wielokrotnie próbowałem to zrozumieć i nigdy mi się to nie udało.
      I wybacz, że tel podzielił mi komentarz.

      Usuń
    6. Chyba nie będę ci mogła pomóc z polskimi imionami. Do niedawna myślałam, że tylko ja tak mam, a teraz rozglądam się dookoła i znajduję ludzi z tym samym problemem. Nie wiem, dlaczego się tak dzieje. Jeszcze jakiś czas temu miałam wielką awersję do Polski. Co polskie - to złe, a przynajmniej gorsze od czegoś z USA lub Hiszpanii. Sądziłam, że może te imiona mają związek z tym. Ale jakieś dwa lata temu zmieniłam zdanie, ostatnio wyjechałam do Ameryki i zaskoczenie - Polska aż tak bardzo się nie różni. Więc jak teraz o tym myślę, to do głowy przychodzi mi jedno wytłumaczenie. Nie jest ono idealne, ale może być częścią tego, co mnie odpycha od polskich imion w opowiadaniach. Jednak moje imię mi nie przeszkadza, filmy polskie też oglądam bez problemu.
      Żyjemy w Polsce, takimi imionami jak Piotrek, Kuba, posługujemy się na co dzień. Nie widzimy w tym nic złego. Ale nasze życie, przynajmniej moje i osób, które znam, nie wyróżnia się zbytnio, nie ma niesamowitych wydarzeń (nie mówię tu nawet o fantastyce, raczej nie zakochujemy się od pierwszego wejrzenia, nie porywają nam dzieci itd.). Jest taki zwyczajne, monotonne. I właśnie coś takiego kojarzy nam się z Ulą czy Kasią.
      A potem czytamy historię, w której jest akcja, spełniają się marzenia lub dzieją tragedie. To po prostu nie łączy nam się z polskimi imionami, które wiążą się z normalnością. I może ten kontrast nas drażni? Może.
      Albo, jeśli weźmiemy jakieś opowiadanie, które się dobrze kończy, nawet jeśli ludzie w nim umierają. Są pościgi- nie, to nie u nas, nie w moim życiu, raczej w jakiejś Ameryce... Może przez te wszystkie filmy akcji, produkcji amerykańskie, po prostu zagraniczniej, gdzieś w głowie mi się zakodowało, ze niezwykłe, wspaniałe, pełne akcji momenty - to tylko za granicą. Może dlatego polskie imiona mi nie pasują.
      Ale nie jestem pewna, to tylko na szybko wymyślona teoria. Tylko taki wytłumaczenie na czas teraźniejszy przychodzi mi do głowy.
      Faktycznie, u mnie lecą głowy. Tylko po prostu, brutalne sceny pomieszane w opowiadaniu z erotyką wydają mi się brutalniejsze. Może się mylę, ale nic nie poradzę na odczucia. Ja też gdzieś muszę wepchnąć romans, ale u mnie jeszcze nie czas na erotykę. Chociaż jak spojrzy się na to, co dzieje się z młodzieżą w tej chwili...

      Usuń
  3. Moja kochana Mentrix!
    Stwierdzam, iż uzależnieniasz :>
    Rozdział mi się podobał, szczególnie, moment wejścia fajniejszej wersji Asklepiosa :3
    A więc, oficjalnie, zostaje on moim mężem. Ja + Leoś + Dian = <3
    Mnie informować nie musisz, bo mam Cię w obserwowanych. Błędów też nie zauważyłam, chociaż dzisiaj mogę mieć spaczenie, bo pisałam przedmiotowy z polskiego.
    Czekam na więcej z moim mężem i bez niego!
    Issa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mi się cieszyć, że uzależniam i mieć nadzieję, ze odwyk drogo nie kosztuje.
      Fajniejsza wersja Asklepiosa? Jeszcze tak na Diancechta nie patrzyłam. Wiesz, że piszą, że Diancecht był zazdrosnym bogiem, chyba według mitologii nawet zabił swojego syna, bo okazał się lepszym lekarzem niż on. Więc Asklepios powinien się bać. Apollo teoretycznie też. Przynajmniej, jeśli się trzymać mitologii.
      Przykro mi, żyjemy w świecie, gdy nie można mieć dwóch żon. Diancecht jest mój. Chyba, że będziesz mi pożyczać Leosia, to ja czasem jego ci pożyczę.
      Dziękuję za komentarz i powodzenia na kolejnych testach.

      Usuń
  4. Zastanawiam się... Co było niejasne w haśle "ANTY SPAM", który widnieje nad zakładkami, a które musiałaś minąć, chcąc dodać "informacyny komentarz" w linkach.
    Miejmy do siebie szacunek, jakikolwiek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, sorry. Chyba przegapiłam, bo skakałam po blogach od zakładki do zakładki i nic nie ogarniałam. Przepraszam.

      Usuń
  5. Dzięki za informację, ale nie musiałaś, bo i tak obserwuję ;3 Nie mogę się doczekać reszty panteonów i mam nadzieję, że Apollo będzie Ci sprzyjał ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, postaram się jak najszybciej wpleść inne panteony. Oj, sprzyja, sprzyja. Przynajmniej to jest moje marzenie.

      Usuń
  6. Wiem, że rzadko kiedy jest się zadowolonym z tego, co się utworzyło, ale Ty masz wszelkie powody, żeby być w pełni usatysfakcjonowana. To był naprawdę dobry, napakowany emocjami i akcją rozdział. Uwielbiam złe postacie, wredne i niejednoznaczne, a jednocześnie bardzo podobał mi się motyw zemsty. Bogowie są tacy, jacy powinni być, a styl pasuje do historii. Brawo.
    Pozdrawiam,
    candlestick
    z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, czasem mam chwile, gdy stwierdzam, że jestem beznadziejna. A wtedy wszystko co piszę - beznadziejne.
      Poniekąd złe postacie, to postacie najlepsze. Czasem to właśnie je w książkach najbardziej kochasz i ja wtedy czuję się zaniepokojona tym faktem.

      Usuń
  7. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za opóźnienie. Na swoją obronę powiem, że AW mnie prześladuję z olimpiadą i już nie mogę patrzeć na Cycerona. Chciałam skomentować w sobotę, ale mama już mnie doprowadziła do szału, więc spakowałam się i pojechałam na noc do koleżanki, bo w domu nie mogłam wytrzymać. A wczoraj musiała pisać wypracowanie z Eneidy... Wierz mi na słowo, przeklniesz to w trzeciej klasie. Dobra połowa mojej pracy to były cytaty. Tyle tekstu własnego, że nie mogę... No dobra, bo zamieniam ten komentarz w swoją litanię narzekań. Już przechodzę do rozdziału.
    Podoba mi się ten wstęp kursywą. Na takiej zasadzie "Once upon a time..." albo "Na początku był chaos...", trochę się poczułam jak filmie ;) Wątek z mocą jak najbardziej przypadł mi do gustu, bardzo ciekawy. No a potem zaczyna się dziać... Są "ci źli"! Już na początku! Jej! Chyba nie tak powinnam reagować, ale po prostu kocham "tych złych". Zwłaszcza, jeśli nie są dosłownie źli. Aż się nie mogę doczekać, aż dowiemy się czegoś więcej o triumwiracie - ha, ha, łacinka wszędzie! I Morrigan! Jest Morrigan! Uwielbiam cię za to, bo uwielbiam ją ;) Czy stwierdzenie, że lubię taką boginię, jest dziwne? No, mniejsza już. Wojna, śmierć, ciemność... Z pewnością będzie ciekawie. Cóż, trochę się nie dziwię Morrigan i temu *jakkolwiek miał na imię*, też bym się wkurzyła, gdyby mnie zabili bez żadnego powodu, tak zapobiegawczo, bo coś mogę zrobić w przyszłości. Pewnie też bym po tym coś zrobiła. Co nie zmienia faktu, że jest mi niezmiernie szkoda Dagdy, jego córki i tego jej... Znów nie pamiętam imienia. To trochę potrwa, zanim się nauczę. I przyznam szczerze, że udało ci się mnie zadziwić postacią Diancechta. Bo na poprzednim blogu widzieliśmy, że się "zeźlił", a tutaj chwilowo występuje jako "ten dobry"... Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, jak ten wątek się rozwinie! I końcówka po prostu cudowna. Taka klimatyczna, wbijająca w fotel, aż miałam ciarki. Po prostu epicka :) Tak trzymać!

    Pozdrawiam,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu ty mnie zawsze przepraszasz? Przecież nie masz obowiązku czytać moich wypocin, a to, że czytasz i komentujesz trzy dni po wstawieniu - to i tak dobry wynik. Bądź z siebie dumna, tym bardziej, że AW bawi się w prześladowcę. Pewnie masz rację i w trzeciej klasie będę chwytać za kraty w oknach i wrzeszczeć: Wypuście mnie! Mam dość łaciny! Nie chcę więcej Cycerona! (chociaż z tym wypuście mnie, to już teraz mam ochotę coś takiego zrobić). Była praca z WOKU - czy rytm miast dyktuje rytm architektury czy odwrotnie. Chodziło o metropolie. Było zdjęcie Nowego Roku. Mentrix nie miała bladego pojęcia o strylach architektonicznych, więc opisała AW jak wygląda NY. Ona się chyba załamie. Aż mnie kusiło, aby dopisać: znajduje się tak wiele siedzib ważnych agencji, a także na szczycie Empire State Building osiedlili się bogowie. Olimp to piękne mijsce, które z pewnością trzeba zobaczyć...
      ,,Na początku był chaos, a z chaosu wyłonił się Kołodziej" - na zawsze ten tekst pozostanie w mej pamięci. Też mam ten sam problem z reakcją na tych złych. Aż się o siebie martwię. Triumwirat - oglądałam film dokumentalny o Cezarze, a słówko mi się spodobało. Dlaczego lubisz Morrigan? U mnie w jakiejś książce była, ale tytułu nie pamiętam... A o imiona się nie martw. Ci ważniejsi będą występować tyle razy, że we wszystkim się połapiesz. A córka i jej chłopak (też nie pamiętam imienia) byli tylko dla dramatyzmu.
      Diancecht: jesteś pewna, że na poprzednim blogu był zły? Że tutaj jest dobry? Raczej nie sugeruj się poprzednim blogiem, chociaż do niego dążę, ale nie wiem, co się po drodze wydarzy.
      Dobra, idę się uczyć. Kogo? Czego? Łaciny, oczywiście. Z pewnością zrobi kartkówkę, a ja wszystko zapomniałam...

      Usuń
    2. A wiesz, przepraszanie to już chyba normalnie mój nawyk. Serio minęły tylko trzy dni? Jakoś wydawało mi się, że dłużej... Faktycznie dość przyzwoity wynik :) Normalnie jestem z siebie dumna! O, wierz mi, ja jak najbardziej mam ochotę krzyczeć. I jutro robię sobie wolne, a co! Tzn. "biorę dzień olimpijski, aby się uczyć do olimpiady" ;) Wiesz, już nawet nie chodzi o łacinę czy konkretnie o naszą szkołę, ale ogólnie mam dosyć nauki. Zrobiłam sobie wczoraj notatki do dzisiejszego sprawdzianu z historii i chciałam jeszcze to przejrzeć później, ale normalnie nie mogłam nawet na nie patrzeć. Takie zmęczenie materiału, że normalnie masakra. Boże, pamiętam ten sprawdzian! Mieliśmy dokładnie to samo! Jak ja pamiętam, jak wkuwałam te głupie style architektoniczne... Sztuka współczesna kompletnie nie ma sensu. Kompletnie.
      Słynny tekst! A wersja rozszerzona brzmi: "A potem wyłonił się Fatyga i wszystko się sfatygowało." ;) Naprawdę, ile ja się przez te trzy lata nasłuchałam o fatygowaniu... Ech, wspomnienia... No, poczekaj, aż AW zacznie pytać o datę zawiązania triumwiratu, to to już nie będzie takie fajne słówko ;) A Morrigan, bogini wojny i zniszczenia... Jak jej tu nie lubić? Zwłaszcza, że niektórzy dopatrują się w niej inspiracji dla postaci Morgany z legend arturiańskich. Nie mówiąc już o tym, że w Kronikach Żelaznego Druida Morrigan została przedstawiona po prostu genialnie i cudownie <3 No też tak właśnie myślę, że po jakimś czasie ważniejsze imiona same mi wejdą do głowy. Żebyś wiedziała, jak długo się u siebie męczyłam z Ejlejtyją, zanim nauczyłam się to odruchowo poprawnie pisać! Na początku ciągle z niej robiłam "Elejtyję" albo "Ejeljtyję". A teraz to już nawet o tym nie myślę ;)
      E... Chyba był zły... Kurczę, teraz to już niczego nie jestem pewna. Ale za to tym bardziej zaciekawiona i zaintrygowania :)
      Spoko, później AW już tak bardzo nie robi kartkówek. Tylko cię torturuje Cyceronem ;)

      Usuń
  8. No nareszcie dotarłam. :D
    Rozdział mi się podobał, choć tyle tu było nazw i opisów bogów, że w końcu się pogubiłam i po przeczytanym rozdziale szukałam bohaterów w zakładce, żeby uporządkować sobie wszystkie informacje. ;D
    Najbardziej spodobała mi się ta córka tego króla (przepraszam, ale nie pamiętam imienia ^^), szkoda, że tak okrutnie ją potraktowali. :( Jeszcze ten bóg co się leczy, bodajże Diancecht wywołał u mnie miłe zaskoczenie, mam nadzieję, że tak szybko się z nim nie pożegnamy. ;) O dziwo, źli bogowie nie bardzo mi się spodobali, chociaż ta bogini ma wielki potencjał (nie wiedzieć czemu, z całej tej trójki tylko ona jakoś zapadła mi w pamięć).
    Ciekawa jestem dalszego rozwoju tej historii, pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem, gdzie łączone są różne panteony i to strasznie mnie intryguje. Póki co jest bardzo dobrze, mam wiele pytań, na które, mam nadzieję, dostanę wkrótce odpowiedź. ;)
    Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwo weny! ;*
    PS: Jeśli to cię interesuje odpowiedziałam Ci pod twoim najnowszym komentarzem na moim blogu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że bez sensu żebym się powtarzała, ale muszę znowu skomentować, że na prawdę świetnie piszesz. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Życzę (jak zawsze) dużo weny
    Kot

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział idealny. Chce więcej 🦄🦄
    Zapraszam do mnie :
    http://story-by-sasha.blogspot.com

    Sasha xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Sorry, że mnie tak długo nie było, ale jakoś nie mogłam się wciągnąć w ten rozdział. Chyba z 5 razy do niego podchodziłam, ale w końcu skończyłam i sądzę, ze jest naprawdę intrygująco! Niewątpliwie zostanę na dłużej.
    Mam tylko jedną uwagę. "Rudowłosy" jest to błąd. Sama ostatnio się o tym dowiedziałam, że jasnowłosy, czarnowłosy itd - są to błędy.
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam
    Rolaka

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic